.:Księga snów:.
10.03.2005 :: 20:29
...szla korytarzem Palacu, wcale nie czujac sie pewnie...wyczuwala jakas obecnosc kolo siebie,niekoniecznie dobra...jakas zlosliwa wole napieta,by...nie wiedziala,po co.Kilka razy przystawala,ogladala sie za siebie,ale nic nie zobaczyla.Chciala zawrocic,bo nie wiedziala nawet, gdzie sie konkretnie znajduje, ale cos pchalo ja do przodu i nie potrafila sie temu sprzeciwiac.
Nagle korytarz sie skonczyl, a ona stanela naprzeciw wielkiego,ciezkiego lustra w rzezbionej ramie.Lustro bylo dziwne nie tylko dlatego,ze zamiast ciemnego wnetrza Palacu odbijal sie w nim jakis las.Nie dlatego,ze nie mialo prawa tu byc.Chodzi o to,ze JEGO TU NIE BYLO.Lirael byla pewna,ze ono wcale nie istnieje,tak jak ona stojaca pod wielkim drzewem w odbiciu...ta wiedza plynela do niej z umyslu, choc zmysly probowaly jej wmowic co innego.
Lirael spod drzewa usmiechnela sie do niej porozumiewawczo,po czym poprawila okulary na nosie znanym lady od lat gestem...to na prawde byla ona.
Lady zawahala sie chwile,po czym zrobila krok do przodu. Wyciagnela reke,w nadziei,ze natrafi na zimna powierzchnie szkla,lecz nie spodziewala sie tego wlasciwie.Tak jak przewidywala,dlon przeszla przez powierzchnie lustra jak przez wode.Przestraszona szarpnela reke,lecz odnioslo to skutek odwrotny od zamierzonego.Wyladawala twarza na mchu wewnatrz odbicia.
***
Aliena nagle poczula potrzebe spojrzenia w jedno ze Zwierciadel Wszechswiata,ktore miala pod opieka.
Podeszla do srebrnej misy napelnionej woda,stojacej na malym stole w kacie.Pochylila sie,przesunela nad nia reka i wypowiedziala slowa zaklecia w Starozytnej Mowie...
-A nallon si trio nin, o si di'ngurithos!Silivren aglar palan-dilier ennoreth...o szlag!
***
Lirael podniosla sie z ziemi.Przed nia ciagnela sie droga miedzy poteznymi starymi drzewami.Swiatlo ksiezyca saczylo sie spomiedzy koron...debow?kasztanow?yyyyyyyy...wierzb?Lirael Halinor wychowana zostala w Lizmanie, najwiekszym miescie swiata i jej kontakt z natura ograniczal sie do kwiatkow na parapecie.
Spojrzala za siebie.Spodziewala sie zobaczyc powierzchnie lustra i odbijajacy sie w niej korytarz,ale w tym miejscu byly tylko drzewa.Wzruszyla ramionami i stanela na sciezce.
***
Misa wyladawala na podlodze,a pozbawiona czci woda plynela po podlodze.Aliena pedzila najkrotsza znana droga do Sali Medrcow.Nagle wyrosla przed nia Nari.
Pradawny zwyczaj nakazywal klaniac sie przed kazdym ze Swietlistych i nie podnosic glowy, poki nie przejdzie.Aliena nie miala wyboru,bo choc kazda chwila byla cenna,tradycje uznawano za podstawe istnienia Mostu Miedzy Swiatami.Schylila glowe,modlac sie w duchu,by Nari miala jakas pilna sprawe do zalatwienia i poszla stad jak najszybciej.
-Ach...wlasnie ciebie szukalam-odezwala sie.Aliena jeknela w duchu.-Przypadkiem uslyszalam jakies dziwne slowo z twoich ust...wylecialo mi akurat z pamieci...przypomnisz?
-Yyyyyyy...silivren?-zajaknela sie dziewczyna nie podnoszac glowy.-Aglar...?Nallon...?
-Nie, to nie to.To jedno z prymitywnych okreslen mowy ludzi...wiesz oczywiscie,ze tego miejsca nie mozna plugawic TAKIMI wyrazami?
Aliena westchnela.To troche potrwa.
***
W momencie,gdy Lirael postawila stope na sciezce,poczula przejmujace zimno, droga stal sie nagle duzo wezsza i mniej zachecajaca,a gdzies spomiedzy drzew rozleglo sie przerazliwe wycie wilkow.Chmury przeslonily ksiezyc.
Przerazona obejrzala sie za siebie i wydalo jej sie,ze spomiedzy drzew przeblyskuja upiorne slepia.
Poczula,ze chlodne palce strachu zaciskaja jej sie wokol serca.Wiedziala,ze za kilka sekund wpadnie w panike i zapewne rzuci sie wprost w mrok.Korzystajac z resztek rozsadku ruszyla pedem po sciezce...
Ziemia niosla glucho dzwiek jej stop,galezie chlostaly po twarzy, a zaa soba slyszala tupot wielu lap.Nie odwrocila sie.I tak wiedziala co za nia bedzie.
***
-Tak,pani.To sie wiecej nie powtorzy-rzekla po raz setny Aliena.
***
Wszystko zdawalo sie sprzysiac przeciw Lirael.Czula,ze brakuje jej tchu i ze dalej juz nie pobiegnie...oczy przesloniete mgla zmeczenia wbila przed siebie,probojac dostrzec koniec drogi i wyjscie na otwarta przestrzen.To byl duzy blad.
Nagle poczula szarpniecie w nodze i tepy bol rzucil ja na ziemie.Nie spostrzegla w pore lezacej w poprzek sciezki wielkiej,zlamanej galezi.
Nie miala juz sily wstac.Zdesperowana zacisnela w rece kamien,lezacy kolo jej reki i odwrocila sie.Kilka krokow od niej zatrzymalo sie siedem wilkow.Zobaczyla,ze jeden ostroznie sie do niej zbliza...zamknela oczy i rozpaczliwie,na oslep rzucila kamieniem...
***
Aliena wpadla pomiedzy Bractwo jak burza i zanim ktorykolwiek z oburzonych Medrcow otworzyl usta, krzyknela:
-Przepadlo...znalazla ja!
***
...otwarla oczy i zobaczyla nad soba bialy sufit sypiani.Przez chwile patrzyla zdumiona.W koncu,gdy wszystko do niej dotarlo, omal sie nie rozesmiala-to byl tylko idiotyczny sen!Bardzo realistyczny,trzeba przyznac,ale jednak po prostu sen...
Zeskoczyla z lozka i nagle poczula przejmujacy bol.Spojrzala.Na lewej nodze wlasnie zasychala krew.
napisala:
Komentuj(4)
Info:
- Design by Michelle
-
Content by lirael